
Sokrates w “Uczcie” Platona nazywa miłość istotą prawdy, Jezus nawołuje do “umiłowania bliźniego swego”, Jan Paweł II głosi, że tylko miłość może nas uczynić szczęśliwymi, a Beatlesi zapewniają, że jedyne czego nam potrzeba to właśnie miłość. Wszystkie religie świata nawołują do miłości i podkreślają jak duże ma ona znaczenie w naszym dążeniu do szczęścia i poczucia wspólnoty.. wszystkie religie nawołują do miłości, ale tylko jedna uczy nas jak w praktyce wzniecić w sobie to niezwykłe uczucie w jego najczystszej formie, tą religią jest buddyzm.
Konstanty Idelfons Gałczyński trafnie zauważa, że “nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie”. Tego właśnie uczy nas buddyzm, pokazuje jak uczynić miłość naszą religią i nieść ją niestrudzenie każdego dnia, na szeroko otwartych dłoniach w geście dzielenia się nią z drugim człowiekiem.
Bezwarunkowo
Buddyzm uczy nas umiłowania poprzez praktykę Metty, w sanskrycie – Maitri. To najbardziej altruistyczna forma medytacji polegająca na rozwijaniu współczucia do wszystkich czujących istot. Zazwyczaj bez trudu przychodzi nam przywołanie ciepłych myśli w stosunku do osób nam bliskich, do przyjaciół, do własnych dzieci.. dużo trudniej jest nam odnaleźć miłość do samego siebie, do osób postronnych, do tych, których nie darzymy szczególną sympatią, o wrogach nie wspominając. Jak tłumaczy Pema Chödrön, duchowa przewodniczka buddyzmu tybetańskiego: “Maitri często tłumaczy się jako bezwarunkową przyjaźń z sobą samym.. a ta nie przychodzi łatwo. To bezwarunkowa akceptacja samego siebie.”
Dla wielu ludzi zmiana zachowania zaczyna się często od miłości własnej. Bo kiedy zaczynamy doceniać i kochać siebie, kiedy odnajdujemy w sobie wyrozumiałość dla nas samych, wówczas zaczyna się zmieniać nasz stosunek do innych. Punktem wyjściowym postrzegania świata jest nasza głowa, jeśli ta głowa będzie miejscem pełnym miłości, zrozumienia i współczucia to świat będzie przyjazny, a ludzie, których będziemy spotykać – warci naszego czasu, uwagi i sympatii. Jak powiedziała kiedyś amerykańska pisarka Anaïs Nin: “nie widzimy rzeczy takimi jakimi są, widzimy rzeczy takimi jakimi jesteśmy my sami”.
Zaprogramować się na miłość
W praktyce Metty siedzimy z zamkniętymi oczami przedstawiając w swojej głowie i regularnie powtarzając intencje miłości, współczucia i dobroci. Wykorzystując dźwięk i pauzę w odpowiednich interwałach, wprowadzamy nasz umysł w stan błogiego transu, czyniąc go szczególnie podatnym na siłę autosugestii.
Praktyka Metty rozwija nas poprzez wykorzystanie zjawiska znanego w psychologii jako torowanie, czyli w mocnym uproszczeniu: stosowanie wielokrotnej ekspozycji na wybrany bodziec, najczęściej w formie słowa lub wyrazu, celem ukierunkowania naszego zachowania lub wprowadzenia trwałej w nim zmiany. I choć głośna sprawa sprzed lat o podprogowym wpływie reklam na nasz umysł już nieco ucichła, a jej sławetna niegdyś skuteczność wielokrotnie już została podana w wątpliwość, to nie zapominajmy o sile jaką ma świadome i celowe powielanie schematów (słownych bądź myślowych), w szczególności wspartych mocą wyrażonej intencji.
Każdy choć raz spotyka się w życiu z quasi-filozoficznymi pytaniami pokroju: “czy ja naprawdę mam pecha czy po prostu już nie umiem dostrzec nic pozytywnego co mnie spotyka?” lub: “ja to mam w życiu farta, codziennie spotyka mnie coś dobrego.. a może po prostu skupiam się tylko na pozytywach i trzymam się pozytywnych interpretacji?”. Jeden z eksperymentów psychologicznych udowodnił, że pozostawione na podłodze w poczekalni 100 dolarów znajdą te osoby, które uważają, że mają z życiu szczęście. Ci, którzy myślą, że nic dobrego ich w życiu nie spotyka w większości przypadków nie będą mieli nawet okazji zauważyć leżącego u ich stóp banknotu bo przez myśl im nie przejdzie, że być może warto się rozejrzeć. Tak więc często znajdujemy wokół siebie to czego się spodziewamy, to na znalezienie czego jesteśmy mocno nastawieni. Może zatem warto “zaprogramować” się na odnajdywanie dobra i miłości?
Naprawić świat
Regularna praktyka Metty pozwala nam dostrzec dobro, które jest wokoło nas, ale którego zdajemy się nie dostrzegać, pozwala też wykształcić większe zasoby miłości i współczucia do otaczającego nas świata i do ludzi.
Podczas rozmowy z jedną ze szczególnie bliskich mi osób wygłosiłam tezę: “gdyby każdy codziennie medytował miłującą dobroć, świat byłby lepszym miejscem”. Rozmówca zaprzeczył podając jako przykład postacie buddyjskich mnichów, którym daleko było do zachowań pełnych dobroci, mimo przyjętych ślubów i dziesiątek godzin spędzonych na medytacji..
..a ja radośnie obstaję przy swoim bo co nam szkodzi spróbować?
(…) zapewniam Cię, że nikt tak pięknie nie opowie Ci o miłości jak Twoja własna dusza podczas praktyki medytacji Metty.
Magia
Mogłabym całymi dniami opiewać niezwykłą wartość miłości, przekonywać o jej transformującej sile, mocy sprawczej i naprawczej. Mogłabym znaleźć jeszcze milion cytatów na potwierdzenie moich spostrzeżeń i przekonań, ale zapewniam Cię, że nikt tak pięknie nie opowie Ci o miłości jak Twoja własna dusza podczas praktyki medytacji Metty.
Abyś był szczęśliwy, abyś był zdrowy, abyś był wolny od bólu i cierpienia, aby Twoje życie płynęło przyjemnie.
A.
Abyś był szczęśliwy
Abyś był zdrowy
Abyś był wolny od bólu i cierpienia
Aby Twoje życie płynęło przyjemnie